Hej, ho!
Dziś zapraszam na drugą i, niestety, ostatnią niedzielę włosową w listopadzie. Miesiąc minął mi jak z bicza trzasnął. Zaczął się jak zawsze ambitnymi planami, z których jak zwykle zrealizowałam niespełna połowę. Od pewnego czasu wdrażam w swoje życie klika projektów – nie mogę się doczekać kiedy wreszcie Wam o tym napiszę – ciągle jednak nie wiem jak ubrać pewne myśli w słowa, jakie wybrać zdjęcia, aby nie pokazać za dużo, a wystarczająco… Takie „niuanse” nieco mnie stopują, ale liczę na wyrozumiałość i działam spokojnie nadal. Wróćmy jednak do dzisiejszej pielęgnacji. Tradycyjnie przedstawiam zestaw startowy:
Włosy umyłam dwukrotnie szamponem przeciwłupieżowym Natura Siberica, wykonując długi, delikatny masaż skóry głowy. Odsączyłam w ręcznik i przygotowałam maskę – bombę proteinową. Zmieszałam żółtko z odżywką z proteinami jedwabiu Sleek Line (miałam resztę z ubiegłego roku), którą wzbogaciłam jeszcze naturalnym olejem z nasion czarnuszki:
Jak widać na zdjęciu wyżej, wszystko pięknie się połączyło. Przygotowaną maskę nałożyłam pod czepek i wełnianą czapkę na dwie godziny (zaczytałam się…). Po tym czasie spłukałam i umyłam jeszcze samą skórę głowy wyżej wspomnianym szamponem. Na koniec użyłam jeszcze płukanki z dodatkiem octu jabłkowego.
Efekt po wysuszeniu całkiem zadowalający:
Włosy dociążone, wygładzone (silikony i olej), usztywnione (proteiny), błyszczące, śliskie i miękkie w dotyku. Mam nadzieję, że dzięki umyciu „po”, zachowają świeżość nieco dłużej niż przy samym spłukaniu odżywki. Jedyne na co mogę ponarzekać to objętość oraz znów przerzedzające się końcówki…
Jak tam Wasze niedziele? Znajdujecie czas na celebrowanie jednego dnia wzmożonej pielęgnacji w tygodniu? Jak taki dzień wpływa na Waszą samoocenę i relaks?
Moim zdaniem objętość jest ok, mają może nieco luźniejszy skręt niż w innych Ndw:)
Mam taki zwyczaj, że jeśli czytam czyjegoś bloga to ,prędzej czy później, staram się wrócić do początków, tzn. do najwcześniejszych postów. Tak zrobiłam z Twoim blogiem:) W ten sposób dotarłam do fantastycznych postów o przytulaniu i motywacji. Wyniosłam z nich coś pozytywnego:)
P.S. Te misiowe rysunki są przesłodkie:D
O, też tak robię:) zwłaszcza, gdy ktoś długo nic nie dodaje…
Cieszę się, że podobały Ci się początki i, że wyłuskałaś coś pozytywnego dla siebie:))
Wiesz, ostatnio tak myślałam właśnie nad tym żeby do misiowych rysunków wrócić… ale telepatia;)
U mnie rowniez m-c minal masakrycznie szybko :/ Gdzie te przerzedzajace sie koncowki ;)? Bardzo ladnie wygladaja 🙂
Na końcach^^ Najgorsze, że znowu mnie kusi podcinanie…
Mi się taki skręt też podoba 🙂 a co do zdjęć to na pierwszym miałam zagwostkę co to jest, ta kulka xD widać już zmęczenie na oczu pada skoro jajka nie rozpoznałam ^^
Bardzo mi miło:) oj ta późna pora! 😉
Ładne włoski, chciałabym osiągnąć taką długość jak ty. Moje włosy też ostatnio wołają o proteiny. Buziaki :* myaloveshair.blogspot.com
Mnie się marzy jeszcze 10 cm…^^