Pierwszy raz zebrałam się, żeby wziąć udział w włosowym dniu. Czuję, że nieprędko nastąpi to ponownie, bo chociaż włosami staram się zająć kilka razy w tygodniu, to jednak mało kiedy mam czas na dokumentowanie postępów, a także bardzo rzadko mam dostępnego mojego osobistego fotografa pod ręką;)
Miksturę do nakładania na włosy przygotowałam dnia poprzedniego w miseczce, rozcierając hennę cassia z sokiem wyciśniętym z dwóch cytryn i uzupełniając do wyrobienia gładkiej masy odpowiedniej konsystencji gotowaną, ciepłą wodą. Miksturę odłożyłam na całą noc w ciepłe miejsce, po zawinięciu w folię polietylenową (zwykła cienka czysta reklamówka) i aluminiową (dla trzymania ciepła).
Dzisiejszą pielęgnację zaczęłam od dokładnego oczyszczenia włosów: umyłam je dwukrotnie zarówno przy skórze głowy jak i na długości rosyjskim czarnym mydłem. Po wyschnięciu wyglądały całkiem nieźle jak na brak odżywki:
Zagotowałam wodę na płukankę octową, w międzyczasie stygnięcia wody wyschły mi włosy, a hennową papkę podgrzałam jeszcze w łaźni wodnej i rozmieszałam dokładnie, żeby nie było grudek. Do nakładania użyłam zwykłego pędzelka do farbowania włosów.
Papkę nałożyłam na włosy i zawinęłam dołączonym do henny czepkiem foliowym. Ubrałam na niego potem jeszcze czapkę wełnianą i przytrzymałam wszystko na głowie prawie półtorej godziny.
Po tym czasie (wypełnionym relaksem przed ekranem) przygotowałam płukankę octową: do litra ostudzonej przegotowanej wody dodałam 3 łyżki stołowe octu jabłkowego domowej roboty. Muszę przyznać, że gdy poprzednim razem robiłam hennę, włosy skończyły z lekkim przesuszem, były szorstkie i nieco się plątały, miałam problemy z rozczesaniem włosów. Tym razem kompletnie obyło się bez wymienionych problemów! Po dokładnym spłukaniu włosów z henny (głową w dół), zanurzyłam włosy w misce z płukanką, a następnie resztą spłukałam włosy u nasady. Po odsączeniu z wody zawinęłam na chwilę w ręcznik.
Suche wyglądały jak na zdjęciu poniżej: po lewej nie rozczesane, po prawej po przeczesaniu szczotkąTangle Teezer.
A efekt? Włosy są bardzo błyszczące, miękkie i śliskie (wygładzone), przy tym sypkie i odbite u nasady. Łatwo się rozczesywały. Niestety, chociaż pojedyncze włosy są po hennie jakby bardziej widoczne, to jednak ogólnie nie pogrubiły się. Zarówno przed jak i po hennowaniu mają w kucyku niecałe 7 cm. Wyglądają natomiast na bardzo mięsiste, odżywione, a także lekko usztywnione (poprawił się też skręt).
Uważam zabieg za ogólnie udany.
Co myślicie o hennowaniu włosów? Udaje Wam się organizować dzień dla włosów raz w tygodniu?
Ale ładnie się pofalowały 🙂
Akurat po koczku-ślimaku, ale po rozpuszczeniu nieco się „dokręciły” same:)
Ja zauwazylam na wielu blogach ze cassia jednak zmienia nieco kolor wlosow i dlatego sie na nia nie zdecyduje choc nie ukrywam ze czesto wczesniej o tym myslalam…
U mnie nie zmieniła, ale pewnie na jaśniejszych zmiana mogłaby być zauważalna…
prezentują się bardzo ładnie 🙂
Pieknie wygladaja i absolutnie nie wydaje sie, zeby mialy 7 cm.! Lubie cassie i czasami w ramach odzywki rowniez ja nakladam 😉
Tyle właśnie, niestety mają… Skręt nieco dodaje objętości, ale kucyk jest cieniutki…
Ciemne te zdjęcia i niewiele widać, ale chyba masz więcej włosów niż 7cm
Myślisz że włosy Ci się nie plączą przez płukankę z octu czy przez cytrynę, którą dodawalas do henny jak ja przygotowalas?
Tego niestety nie wiem na 100%, ale podejrzewam ocet jednak.