Hej, ho!
Zabiorę Was dziś na spacer po wiosennym lesie. Spojrzycie przez mój obiektyw na naturę i poznacie kilka roślin. Może będzie kiedyś z tego cykl…?
Zaczniemy od ziarnopłonu wiosennego, tzw. pszonki. Ziarnopłony należą do rodziny jaskrowatych i spotkać można na terenach leśnych i wilgotnych łąkach, przez co pomylić ją można z kaczeńcem (kniecią błotną). Mimo podobieństwa liści i tego, że obie rośliny lubią te same warunki, co nie przeszkadza im żyć obok siebie jednocześnie, na tym samym siedlisku, ziarnopłon ma zupełnie inny kształt płatków kwiatów. Jest ich więcej (8-12) podłużnych i wąskich, podczas gdy kwiat knieci ma pięć wyraźnie grubszych, bardziej zaoblonych płatków.
Wszystkie jaskry są roślinami trującymi, jednak ziarnopłon wiosenny stosowany był dawniej w kuchni i ziołolecznictwie. Ziele zawiera duże ilości witaminy C, garbniki oraz alkaloidy. Spożywano głównie młode liście, ponieważ starsze są gorzkie i trujące. Z surowca zielarskiego przyrządza się napary i nalewki – kiedyś leczono nimi hemoroidy i brodawki. Tutaj napotkałam kilka przepisów.
Tuż obok kaczeńców i ziarnopłonu spotkamy o tej porze na terenach podmokłych roślinę z astrowatych – lepiężnika różowego. Roślina wygląda egzotycznie i spektakularnie, ale tak naprawdę występuje w Polsce dość powszechnie.
Lepiężnik lubi gleby wilgotne, a przy dobrym napowietrzeniu gleby rozwija się intensywnie. To jedna z wcześniej zakwitających roślin, teraz jest już w pełni rozkwitu. Pachnie, jeśli można to tak nazwać, niezbyt przyjemnie. Również stosowana dawniej w ziołolecznictwie, do leczenia ran, epilepsji i chorób zwierząt domowych. Dr Henryk Różański podaje przepis na wykorzystanie lepiężnika do leczenia stanów zapalnych, alergii i jako środka rozkurczowego.
Kilka kroków dalej napotkamy Śledziennicę skrętolistną – jej nazwa nie wzięła się jednak od śledzi, a od tego, że kiedyś leczono nią choroby śledziony. Dr Różański, do którego znów odeślę dociekliwych – wskazuje na szersze jej zastosowanie, między innymi przy stanach zapalnych wątroby, infekcjach, chorobach i stanach zapalnych układu moczowego i rozrodczego, a także na skórę łojotokową.
I jeszcze więcej śledziennicy:
Im bliżej jeziora, którego tym razem nie będę przedstawiać, napotkamy na liczne wierzby, które w różnym wieku i w różnym stopniu radzą sobie z panującymi w tej części lasu warunkami. Ta przykładowo, „położyła się” częściowo i dała zasiedlić mszakom, porostom oraz grzybom.
Sporo wierzb nadal żyje, ma się dobrze i o tej porze wypuszcza już „kocianki”…
bazie-kotki…
A jak się mówi u Was?
Przewrócone gałęzie starej wierzby ciągle żyją i odbijają boczne pędy. Jeśli chcecie się zagłębić szerzej w życie lasu, jeszcze raz polecam „Sekretne życie drzew”. Mało kto wie jak pożyteczne były kiedyś wierzby. Ich kora zawiera kwas salicylowy, co wykorzystywano w medycynie ludowej. Z młodych gałązek po namoczeniu i okorowaniu wyplatano koszyki (wikliniarstwo). Poza tym to roślina miododajna, zresztą jak wszystkie opisane wyżej. Ponadto drzewo to rośnie szybko, sadzi się je ze względów dekoracyjnych, ale też do zadrzewiania nieużytków i zapobiegania erozji gleb. Pozostawiana sama sobie, nieprzycinana, szybko dziczeje, ale jak malowniczo:
Zaraz, ale te mszaki to też rośliny! Na dodatek biorące udział w procesie glebotwórczym, czyli jednym z podstawowych w naturze. Mchy, dawniej wykorzystywane do uszczelniania drewnianych budynków i dachów, wykorzystuje się obecnie jako materiał dekoracyjny oraz do pakowania, a także na podściółkę upraw ( np. truskawek czy poziomek). Nie podejmę się zdiagnozowania jaki to gatunek…
A w lesie gatunków mchów jest całe mnóstwo. Porastają nie tylko glebę, najbardziej lubią gnieździć się w korze żywych i na pniach martwych drzew.
Na koniec przyjrzymy się jeszcze tym białym kwiatuszkom dookoła. Zawilec gajowy, należący do tej samej rodziny, co opisany wyżej ziarnopłon (jaskrowate) i… jest trujący, co nie przeszkadzało, aby znalazł zastosowanie w ziołolecznictwie (tylko zewnętrznie) i to już w starożytności.
Ziele zawilca należy wysuszyć – wtedy jest bezpieczniejsze. Koniecznie zobaczcie przepis Dra Różańskiego, jeśli chcecie poznać przepis na lek antybakteryjny, przeciwwirusowy i wykrztuśny właśnie z ziela zawilca. Może kiedyś…
Zawilce o tej porze roku w lasach tworzą miejscami rozległe, malownicze dywany. Zawsze mnie uczono, że roślina ta objęta jest w Polsce ochroną gatunkową, a ostatnio przeczytałam, że ochrona nie obejmuje zawilca gajowego. Nie wiem, ale w razie czego nie depczę, nie zbieram – cieszę oczy!
Lubicie spacery po lesie? Chcielibyście więcej takich „wirtualnych spacerów” na blogu?
Ohh.. pięknie! U mnie w lesie wiele kwiatów nie ma. Właściwie to wcale nie ma, albo ja ślepa jestem. 😉
Na pewno są, jak nie kwiaty to zioła. Ja spacery po lesie traktuję edukacyjnie – robię zdjęcia, część znam, a tych, których nie znam szukam, czytam i uczę się z jaką rośliną mam do czynienia. Książki, strony, artykuły – nigdy nie zastąpią bezpośredniego kontaktu z naturą 🙂 myślę, że trzeba to maksymalnie propagować 🙂
Pięknie opisany wiosenny spacer…Ja szukam lepiężnika, ale coś nie mogę go znależć…
Cudownie! Muszę pokazać mojemu narzeczonego, bo on uwielbia wszystko co związane z naturą! Nie mogę doczekać się spaceru😍 fajnie tak na chwilę zatrzymać się w tym biegu! Pozdrawiam:)
uwielbiam spacery po lesie 🙂 bardzo interesujący post, jestem za, żeby było takich więcej 😉
a i u mnie mówi się też bazie/kotki 🙂
Postaram się 🙂 choć ostatnio nosi mnie po lesie bez aparatu…
Kocham wszystkie leśne tematy 🙂 mam to szczęście być otoczona lasem, mogę do niego wyjść w każdej chwili i uwielbiam to robić 🙂
Przytulam wirtualnie <3
Bardzo fajny klimat wytworzyłaś na blogu 🙂
Podoba mi się dobór tematów.
A cykl o ikonach – pierwsza klasa!
#dobrykomentarz
Będę musiała koniecznie wrócić do cyklu o ikonach… Cóż, ostatnio wolę malować niż pisać (bloga). Może wkrótce się to odmieni…