Hej, ho!
Dziś opowiem Wam o pewnym „egzotycznym” bogactwie naszego ogródka. Co prawda roślina jest z nami już ponad 6 lat i całkowicie obrosła pergolę dla siebie przeznaczoną, tak, że mimo corocznego przycinania sterczy dumnie aż metr ponad konstrukcję… Ale nie o tym miałam pisać…
Mini kiwi (Aktinidia ostrolistna) jest rośliną pochodzącą z Syberii, ale spotyka się ją także na Dalekim Wschodzie, w Chinach, Korei i Japonii. Jak zobaczycie na zdjęciach roślina jest pnączem, które zaplata ze swoich pędów (mogących dorastać nawet do 50 metrów!) romantyczne warkocze:
Ponieważ zdjęcia robiłam w tym tygodniu, nie pokażę Wam jej pięciopłatkowych kwiatów, może zaktualizuję w przyszłości, ale wspomnę tylko, że są dosyć delikatne, obupłciowe i rosną gronowato, tak samo jak później owoce. Liście jakie są każdy widzi, jednak w tym roku ptaki postanowiły uwić wysoko w gałęziach gniazdko, które ukazało się po zgubieniu przez roślinę połowy liści. Ładne kwiatki! 😉
I najważniejsze: owoce. Maleńkie rarytaski, zielonkawożółte, czasami spieczone na czerwonawo letnim słońcem…
Ich słodko-kwaśny smak sprawia, że same w sobie są dosyć atrakcyjne, smakują nieco inaczej niż „sklepowe” kiwi, ale w przekroju jest łudząco podobne…
…choć maleńkie:
Owoce Aktinidii ostrolistnej zawierają witaminę C, kwasy organiczne, cukry i sole mineralne. Ratują podczas jesiennych przeziębień i grypy, wzmacniają organizm. „Surowe” owoce mogą podobno pomóc na paradontozę i szkorbut. U nas najczęściej robi się z nich soczki do osładzania herbaty zimą. Taki soczek ma kolor podobny do soku z agrestu, ale jest słodszy, delikatniejszy. Wygląda co prawda mało atrakcyjnie, ale jego smaku i zapachu nie da się do niczego przyrównać!
Aktinidia to roślina w pełni mrozoodporna i spokojnie nadaje się do uprawy w Polsce. Mam wrażenie, że rozrasta się wręcz jak chwast… Ale jaki pożyteczny!
Słyszeliście o tej roślince? Macie ją może w ogródku? A może planujecie mieć…?
Teraz widzę jakie smutne te zdjęcia… Nie da się ukryć, że jesień zawitała do nas na dobre…
Ostatnio na artykuł o tych owockach trafiłam przeglądając jakąś ogrodniczą gazetę taty, potem on zauważył drzewko i postanowił, że musimy to mieć 😀 super post! 🙂
Miło Cię widzieć:) I jak, macie to już? Ciekawe czy Ci zasmakuje tak jak mi:)
Niestety nie:( ale czuję, że już po zimie to małe kiwi będzie jako pierwsze stało w kolejce do posadzenia 🙂
Gorąco polecam:) Daj znać co Ci z tego wyszło;)