Hej, ho!
Niektórzy pewnie po przeczytaniu tytułu wpisu pomyśleli: „zwariowała”. Ale nie. Zupa z szypułek skrzypu jest bardzo prosta do przygotowania, smaczna i poza szypułkami wszystkie właściwie składniki macie prawdopodobnie w kuchni…
Za co cenimy skrzyp? Roślina ta przede wszystkim zawiera bardzo dużo krzemu, dzięki czemu pozytywnie wpływa na naczynia krwionośne – zapobiegając ich pękaniu i związanym z nimi krwotokom. Odżywia skórę i włosy, działa uspokajająco. Jest rośliną moczopędną. I uwaga: zawiera tiaminazę (enzym obniżający poziom witaminy B¹) – na szczęście enzym ten ulega rozkładowi podczas gotowania i suszenia. Skrzyp zawiera także alkaloidy. A jak pięknie wygląda!
Skrzyp leśny upolowałam oczywiście w lesie, a zupę gotowałam w zeszłym tygodniu, niestety, dopiero teraz mam czas o tym napisać. Może u kogoś jeszcze kwitnie skrzyp i ten prosty przepis się przyda, ale nawet jeśli nie, to będzie stanowił notatkę, do której chętnie wrócę w przyszłym roku;)
Szypułki (mi udało się zerwać niecałe 20dkg) otrzepujemy lekko z zielonego pyłku, obrywamy delikatnie brązowe łuskowate listeczki, zalewamy wodą i gotujemy ok. 10 minut:
W międzyczasie kroimy w kosteczkę dwie marchewki i kilka małych ziemniaczków:
Skrzyp odcedzamy:
Wsypujemy warzywa:
Doprawiamy dwoma listkami laurowymi i szczyptą soli:
Zalewamy wodą, do porządnego zakrycia:
Ponownie gotujemy, około pół godziny. W międzyczasie dolewamy trochę oliwy z oliwek (ok. 2 łyżki).
Pozostało lekko zabielić śmietaną lub jogurtem naturalnym i gotowe:
Proponuję podawać z gotowanym jajkiem, choć solo zupka również jest bardzo dobra. Sam skrzyp nie posiada intensywnego zapachu. Smakuje w nim raczej konsystencja i ciekawy wygląd;)
Ktoś by się skusił?
Przy okazji wrzucam krótki fotoreportaż ze spaceru. Dajcie znać czy taka forma przypadła Wam do gustu. Na pierwszy ogień idzie dąbrówka rozłogowa:
Którą uwielbiają trzmiele:
Kaczeńce z głębi leśnych moczarów (już niestety przekwitają):
Żywokost żółty:
Pączek leszczyny (z pysznym lekko orzechowym posmakiem):
Poziomka leśna <3
I jak tu nie chodzić na spacery do lasu…?
Haha, skąd ja to znam 😀 ostatnio wszyscy w domu patrzyli na mnie jak na wariatkę jak wymyśliłam sobie pizzę z listkami babki lancelowatej( swoją drogą wyszła pyszna);) zapisuję sobie Twój przepis do wypróbowania, nie miałam zielonego pojęcia że skrzyp jest jadalny …
Piąteczka:*
Ostatnio kiedy tylko wyląduję na wsi i znajdę trochę czasu – wybywam na łąkę lub do lasu szukać skarbów:) Cieszę się, że coraz więcej ludzi wraca do natury, bo możemy się nawzajem uczyć. Wrzuć na bloga wpis na pizzę z babką – chętnie posmakuję:)
Skrzyp jest jadalny, ale tylko po przetworzeniu termicznym. Uważaj tylko, skrzyp olbrzymi (występujący pospolicie na Pogórzu Karpackim) jest pod ochroną. Ale nie da się go pomylić z maleńkim skrzypem łąkowym czy leśnym. Ja narwałam leśnego (najmniejszego) i ten polecam:)
Ciekawy przepis, ale ja bym tego nie zjadła… Jesteś szalona!
Troszku jestem:)