Hej, ho!
Robię dziś na szybko podsumowanie styczniowego testowania maści końskiej jako wcierki na porost włosów. Wiem, że testuję ją dopiero 18 dni, ale zapisałam się ponownie do akcji zapuszczania włosów u Ewy i chcę zacząć luty z konkretną długością.
O maści końskiej przeczytać można wiele. Sporo dziewczyn już używało, przy czym ich osiągnięcia były imponujące. Od razu przyznam, że nie kupiłam maści końskiej do tego celu. Przy okazji używania zgodnego z przeznaczeniem (na mięśnie i stawy), postanowiłam przetestować maść na skórze głowy.
Maść końska zawiera bardzo dużo wyciągów ziołowych w silnym stężeniu, dlatego przed jej zastosowaniem jako wcierki należało zrobić konieczną próbę uczuleniową. Próba przeprowadzona na skórze głowy nie wykazała w sumie żadnych reakcji, dlatego zastosowałam maść na całą skórę głowy. I tu zaczynają się małe schody…
Popełniłam na początku ten błąd, że nanosiłam rozcieńczoną mocno (1:4) w wodzie maść atomizerem. Po pięciu minutach w miejscu „opryskanym” skóra silnie się zaczerwieniła i zaczęła jakby parzyć. Co ciekawe skóra głowy nawet nie zmieniła koloru… Po zmyciu wodą z mydłem skóra jak gdyby nigdy nic wracała do naturalnego koloru.
Teraz jak patrzę na te zdjęcia to myślę, że można tą maseczkę sprzedawać jako „makijaż halloweenowy w żelu;)
Ponieważ skóra głowy reagowała pozytywnie, postanowiłam nadal używać maści, przy czym przelałam już rozcieńczoną do opakowania z wcierki Joanny PowerHair (jak na zdjęciu wyżej). I tym sposobem już nanosiłam ją nazajutrz. Czerwonych ciepłych plam udało mi się uniknąć do końca wcierania. A aplikowałam ten specyfik przed każdym myciem włosów ok. pół godziny do godziny – co drugi dzień.
Ile urosło?
- Długość początkowa: 60,5 cm
- Długość końcowa: ok. 62 cm
- W kucyku bez zmian, czyli też dobrze:)
A tak to wygląda:
Otrzymany wynik nie jest zły! Zważywszy na to, że stosowałam wcierkę od 12 stycznia, czyli około 18 dni – bardzo obiecujący!
Na koniec zdjęcia porównawcze przed i po. Ale to jeszcze nie koniec mojej przygody z maścią końską. Wrócę do niej zapewne za miesiąc lub dwa… Zwłaszcza, że u mnie podczas stosowania wcierki zniknęły mi zaczątki łupieżu, włosy przetłuszczały się wolniej niż zazwyczaj, były ładnie odbite u nasady, a co z tym związane również wolniej traciły objętość. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że u każdej osoby konkretne wyciągi ziołowe mogą działać inaczej, ale nie sądziłam, że aż tak pozytywnie ta mieszanka zadziała u mnie.
Co myślicie o takim sposobie przyspieszenia porostu włosów?
Dołączycie do „Zapuszczających się wiosennie”?
Ja jestem wielką fanką maści końskiej ^^ Stosuję nierozcieńczoną i kupuję tańszy balsam koński z Rossmanna bo nie zauważyłam żadnej różnicy w działaniu między nim a tą polecaną maścią z masą ziółek. Więc u mnie efekt jest pewnie spowodowany samym polepszeniem ukrwienia mieszków włosowych.
Ostatnio trochę odpuściłam wcieranie maści i nowe, nieotwarte pudełko ciągle czeka w szufladzie 🙂
Witaj, miło wiedzieć, że się u Ciebie sprawdza:)
Nie widziałam jeszcze tego balsamu z rossmanna, ale mam zapas maści chyba na rok do przodu przy moim tempie użytkowania, więc póki co poczeka:)
Koniecznie podrzuć tutaj linka do swojego wpisu 🙂
http://www.dzikawozkowa.pl/2016/01/masc-konska-na-porost-wosow-efekty-po.html
Zrobione:)
cały czas się waham i trochę się boję 😉
Dlatego warto zrobić próbę i sprawdzić jak skóra zareaguje. Ja cerę akurat rozpieściłam domowymi kremikami, mydełkami itp, więc nawet na oliwkę BD reaguje czerwonymi plamami. Na szczęście skórze głowy ta maść bardzo spasowała:)
Faktycznie swietny wynik w tak krotkim czasie 🙂 Dobrze, ze uczulenie sie wiecej nie pojawilo, bo przyznam, ze wygladalo to niepokojaco 😉 Wlosy slicznie wygladaja 🙂 Powodzenia w akcji Kochana 🙂 :*!
To nie było uczulenie, tylko zwykłe zaczerwienienie – w ulotce maści jest opis, że to naturalna reakcja;)
Dziękuję Ewo:* Ostatnio znów wypadają, więc zakupiłam ampułki Radicala i zobaczymy czy sobie dadzą radę;)
Bałabym się stosować tak silny specyfik na delikatną skórę głowy.
Gratuluję odwagi i powodzenia w zapuszczaniu zapuszczaniu 🙂
Witam i dziękuję:) Również miałam małe obawy, dlatego mocno rozcieńczyłam maść końską wodą destylowaną, żeby ją nieco osłabić.
Mam wrażenie, że taka rozwodniona konsystencja jest delikatniejsza i łatwiejsza do rozprowadzania:)
Do mnie maść już jedzie zamówiona na allegro. Nie mogę się doczekać aby wypróbować. Nie zamierzam jej rozcieńczać, może tylko na początku, przez pierwsze 3użycia pół na pół, a potem z grubej rury, bo ogromnie zależy mi na przyroscie włosów.
Maść końska to na prawdę mocna kompozycja ziołowa, w dodatku skoncentrowana. Rozcieńczanie nie ma dużego wpływu na efekt, a znacznie ułatwia aplikację. Zrób koniecznie test uczuleniowy zanim nałożysz ją na większą powierzchnię, żeby nie było przykrej niespodzianki… A w ogóle powodzenia:* i daj znać jak się spisała u Ciebie, trzymam kciuki!