Hej, ho!
Nie taki wielki powrót, ale zawsze coś. Syrop z kwiatów dzikiego bzu robiłam już kilkakrotnie. Wiele osób zostało też nim obdarowanych… i nie narzekają! A na co tu narzekać, skoro to sama słodycz i zapach lata upakowany w słoiczki… Słodzona nim herbata świetnie leczy zimową depresję, poprawia nastrój i dodaje wigoru. Dziś opiszę tegoroczne przygotowywanie tej ambrozji.Bez już właściwie przekwita, ale jeśli jeszcze dorwiecie kilka kwiatków, to może zdążycie zrobić taki syropek, a jeśli nie… zawsze możecie poczekać na owoce i zrobić sobie nalewkę z owoców czarnego bzu😉
Zacznijmy od banalnej oczywistości: kwiaty bzu zbieramy w lesie, albo gdzieś z dala od drogi, najlepiej w „suchy dzień”, aby nie były pokryte rosą czy deszczem. Chcemy mieć słoneczny syropek, nie deszczowy!
Zebrane kwiaty rozkładamy na godzinę – dwie na papierze (żeby robaczki mogły uciec), a następnie bez płuczemy delikatnie zimną wodą i skubiemy:
Takiego uskubanego bzu zebrało mi się objętościowo około dwa litry:
Kolejnym krokiem jest zalanie kwiatów wrzątkiem, dolałam więc wrzątku do około 2 litrów objętości.
Wywar przykrywamy i zostawiamy na całą dobę, po czym dosypujemy można filtrować… U mnie wywar stał aż cztery doby (przy czym po drodze wywar musiał być przegotowany, aby się nie zepsuł) – tylko dlatego, że nie miałam czasu się nim porządnie zająć… Po drodze dosypałam mu cukru (ok. 700g).
Przed cedzeniem wywar został podgrzany, ale nie gotowany.
Pozostało jeszcze dodać soku z cytryny. Ja wycisnęłam dwie duże (około 200 ml), ale jest to kwestia dowolna, podobnie jak ilość cukru i można eksperymentować, póki nie osiągnie się własnego ideału (każdemu co innego smakuje!).
Syrop porządnie podgrzewamy i gorący przelewamy do słoiczków. Ja uwielbiam mieć każdy inny – przeważnie kolekcjonuję małe słoiczki wszelakich proporcji…
I oczywiście nie zapominamy ich podpisać! Poza tym, co zawierają, warto dodać datę, miesięczną, lub chociażby rok. I zapisać przepis. To się potem przydaje.
Przykładowo poszczególne syropy mogą mieć inny kolor, mimo, że oba są robione na brązowym cukrze. Różnią się ilością soku z cytryny i ilością cukru:
Podsumowując… tegoroczny przepis to:
- ok. 2 litry objętościowe kwiatów bzu
- wrzątek (do zatopienia kwiatów)
- cukier 700g (tu: brązowy)
- świeży sok z cytryny (200 ml)
Lubicie takie domowe przetwory?
Mnie czeka weekend ze smażeniem dżemu truskawkowego… i nie mogę się doczekać, bo uwielbiam zapach truskawek <3
Kocham domowe przetwory. Mam ich całe półki.. jak zaczynam od dżemu truskawkowego, przez sok malinowy, konfitury z wiśni, moreli i jabłek, sok z aronii.. ogórki konserwowe kiszone.. i ostatnio mój faworyt dżem/powidła z dyni! Wyniosłam to chyba z domu.. mama wbiła mi do głowy, że lepiej mieć własne niż kupować sklepową chemię..
To rewelacja:) U mnie też jest taka tradycja:) I te domowe przetwory smakują o niebo lepiej od sklepowych, a jeszcze jak są wyprodukowane z własnych, wyhodowanych roślinek to już w ogóle pyszności!
Syrop super i od kilku lat robię go masowe ilości aby starczyło go do kolejnego roku, ostatnio 365 słoiczków różnej wielkości bo pijemy go z wodą na codzien. Ja robie według wyprobowanego przepisu czyli
35 baldachimów bzu
2 litry wody przegotowanej z 2 kg cukru
I 2 całe cytryny wkrojone w plastry i to wszystko odstawiam na dobę a później odcedzam przez czysta ścierkę aby jak najmniej soku się zmarnowało. Pasteryzuje tez krótko dla pewności. Polecam 🙂
Mocno cukrowy! Ja się staram zredukować cukier do minimum. Nawet jak stosuję, to wybieram raczej trzcinowy nirafinowany. Podziwiam ❤ te 365 słoiczków! 😯
Syrop z kwiatu bzu robiłam w ubiegłym roku. Jest świetny. Sprawdził się przy przeziębienia. W tym roku zrobię go wiecej
❤